W poszukiwaniu pomorskich kardynałów

Lipień - ryba wybitnie muchowa
Lipień to ryba wyjątkowo muchowa, dlatego poświęcam jej tyle uwagi. Sezon kończę zimą i zaczynam 1-wszego czerwca. Lipień jest niezwykle atrakcyjny pod względem łowienia na muchę dzięki kilku cechom tego gatunku. Przede wszystkim jest to ryba mało płochliwa, często możemy zobaczyć jak pobiera pokarm, nie płoszy się tak jak pstrąg i jest towarzyski, występuje w stadach podobnych rocznikowo. Ma to duże znaczenie nie tylko ze względu, że możemy podejść bliżej do ryb, ale również z uwagi na wszechobecne kajaki, które w okresie wiosenno-letnim często bardzo utrudniają łowienie wędkarzom na Pomorzu.
Niezwykły gatunek ryby
Lipień pobiera drobny pokarm często, ale w małych ilościach, jest pracusiem, który odżywia się przez cały czas. To kolejna ważna cecha, która sprawia, że jest to bardzo atrakcyjny gatunek do połowu na sztuczną muchę. Lipień daje się złowić wielokrotnie, uczy się wtedy i nabiera mądrości i często oszukanie dużego osobnika, który był już kilka razy w podbieraku staje się prawdziwym wędkarskim wyzwaniem. Lipień rośnie szybko, samice dojrzewają płciowo w 2-3 roku życia a samce w czwartym, co również jest dobrą informacją dla wędkarzy. I chyba najważniejsze jest po prostu piękny. Duże lipienie nabierają ciemnego, stalowego koloru, który jest tłem dla purpurowych, oliwkowych i żółtych akcentów. Jednak symbolem gatunku jest purpurowa płetwa, która u samców jest większa i bardziej rozłożysta niż u samic. W okresie tarła u dużych samców „chorągiew” nabiera jeszcze większych kontrastów, oprócz purpury, pojawia się pomarańcz i biała obwódka.
Dbajmy o lipienia bo jest go coraz mniej.
Lipień to wyjątkowy gatunek ryb nie tylko dla muszkarzy, dlatego przy obecnej presji wędkarskiej i szkodliwym wpływie człowieka na środowisko musimy dbać o lipienia i robić wszystko, żeby umożliwić mu naturalne tarło oraz godny byt w rzekach. Niestety sytuacja szczególnie na Pomorzu nie rysuje się w takich kolrach jak ubarwienie lipienia. Niegdyś pomorskie rzeki „wybrukowane” były całymi stadami dużych lipieni. Dzisiaj to już tylko wspomnienie. Na wielu znanych, niegdyś słynących z dużych lipieni pomorskich rzekach, złowienie ryby większej niż wymiar ochronny to nie lada wyzwanie. Smuci fakt, iż na przykład w Okręgu Gdańskim, na obszarze, którego znajduje się wiele wspaniałych rzek lipieniowych, można zgodnie z regulaminem zabrać dziennie 3 sztuki. Koło numer 52 w Czarnej Wodzie regularnie organizuje zawody wędkarskie na tzw. „bitej rybie” Przykre to, że włodarze tak pięknych rzek nie robią nic, żeby chronić lipienia i pstrąga a swoją postawą wręcz propagują niszczenie pogłowia tych dwóch jakże cennych i narażonych na wyginięcie gatunków ryb.
Rozpoznanie terenu
Chciałbym Wam jednak „skrobnąć” parę słów o naszych tegorocznych zmaganiach wędkarskich na pomorskich rzekach. Planując wyjazd na lipienie zawsze staramy się złowić jak największe sztuki, nie interesują nas małe ryby. W obecnych czasach, aby łowić regularnie duże lipienie w ogólnie dostępnych rzekach, na których ryby są regularnie zabierane przez wędkarzy, należy je przede wszystkim znaleźć. Wiąże się to z wcześniejszym ustaleniem strategii i wytypowaniem odpowiednich miejsc. Obecnie mamy troszkę ułatwione zadanie dzięki wyjątkowemu narzędziu, którym bez wątpienia jest Google Maps. Wiele godzin spędzonych na tej wirtualnej mapie z pewnością pozwoli wytypować najmniej dostępne i najrzadziej odwiedzane przez wędkarzy odcinki rzeki. Oprócz nieustannego poszukiwania nowych rynien, dołków i zakrętów bardzo ważnym elementem lipieniowej układanki jest odpowiedni sprzęt oraz umiejętności.
Lipienie z Północnej Polski
Pomorskie rzeki nie są tak rozległe jak San, wartko płyną przez polodowcowe moreny tworząc wysokie skarpy i bagniska. Rzeki są poprzegradzane zwalonymi drzewami. Teren jest trudny i wymaga dobrej kondycji od wędkarza. Osobiście jednak nie znam lepszej formy aktywności fizycznej jak jesienne, lipieniowe maratony nad dziką pomorską rzeką. Każda pomorska rzeka ma swoje miejsca, gdzie lipienie się trzymają i zmienia się to w zależności od pory roku. Ryby często rozrzucone są po rzece punktowo w pojedynczych miejscówkach. Z tego powodu, zmuszeni jesteśmy do chodzenia i szukania atrakcyjnych dołków, rynien i płani.
Duży lipeń potrzebuje sporo wody nad głową i zasada im głębszy dołek tym większa ryb sprawdza się. Bardzo lubię szukać ryb wzrokowo. Jeśli tylko warunki oświetleniowe są korzystne a woda klarowna to zakładam dobre okulary polaryzacyjne i szukam ryb aktywnie, wpatrując się w potencjalne miejscówki. Wystarczy namierzyć jedną rybą, żeby podczas łowienia okazało się, że w pobliżu kręci się kilku sąsiadów. Pomorskie lipienie łowię z reguły metodą żyłkową chyba, że pojawia się intensywna rójka i ryby wychodzą do powierzchni, wtedy sięgam po suchą muchę.
Przyda się również dobre auto terenowe. Poszukiwanie i odkrywanie nowych odcinków jest nieodzowną częścią naszych lipieniowych szachów. Niestety miejsca darzące dużymi lipieniami trzymamy w tajemnicy. Powodem nie jest niechęć dzielenia się informacją. Jednak deficyt ryb w połączeniu z nadmierną presją wędkarską nie daje wyboru. Wielokrotnie „sprzedanie miejscówki” kończyło się tragicznie dla lipieni.
Żyłka
W drodze ewolucji metody dolnej nimfy powstała zawodnicza metoda, gdzie sznur muchowy jest zbędny. Metoda żyłkowa polega na zastąpieniu sznura żyłką, która daje większą czułość podczas prowadzenia. W Polsce dozwolone jest stosowanie przyponu żyłkowego o dwóch długościach wędki. Z tego powodu stosuje się wędki ponad trzy metrowe tak, aby maksymalnie wydłużyć zestaw i zasięg podczas łowienia. Ponadto dłuższa wędka ułatwia prowadzenie nimf. Właśnie w tej metodzie przed sprzęt muchowym stawia się najwyższe wymagania. Wędki muszą być odpowiednio lekkie i czułe, dobrze wyważone, gdyż rzucamy lekkimi nimfami tylko przy użyciu żyłki. Nie pomoże nam tutaj linka, która w trakcie tradycyjnego rzucania znad głowy ciągnie w powietrzu lekkie muchy. W metodzie żyłkowej, rzucamy ciężarem muchy. Wielu z pewnością powie, co to ma wspólnego z wędkarstwem muchowym? Jest tylu zwolenników ilu przeciwników tej metody. Jedno jest bezsprzeczne, jest ona bardzo skuteczna.
Żyłka jest czuła i cienka, przez co bardziej odporna na podmuchy wiatru, pozwala precyzyjniej prowadzić nimfy i szybciej reagować na branie. Wymusza precyzyjne łowienie z uwagi na niedużą odległość. Ma też swoje wady, np. nie daje możliwości łowienia na większym dystansie lekkimi nimfami. Wymaga stosunkowo szybkiej wody tak, aby rybę można było podejść na odległość rzutu. Choć dzisiaj już można łowić zgodnie z regulaminem ultra cienką linką DT0F nawet na kilkunastu metrach. Ogromną rolę odgrywa wędzisko, które musi być szybkie i cięte, ale ładować się na tyle, żeby rozpędzić lekkie muchy pod ich własnym ciężarem i wbić przez powierzchnię wody. Idealna wędka do nimfy daje możliwość podobnie jak przy jiggowaniu na plecionce, poprzez drgania wyczuć w dłoni strukturę dna, rozróżnić branie od zaczepu. W przypadku łowienia na nimfę przynęty są dużo lżejsze niż najlżejsze główki jigowe, więc transmisja drgań na rękojeść jest utrudniona.
Przypon
W metodzie żyłkowej sprzęt to więcej niż połowa sukcesu. Kolejnym jakże istotnym elementem zestawu jest przypon. Mój przypon ma 6,6 m czyli dokładnie dwie długości wędki. Zrobiony został w 2/3 długości z dwu-kolorowej żyłki i 1/3 wysokiej, jakości fluorcarbonu. Dobierając średnicę końcową przyponu nigdy nie kierują się rodzajem czy wielkością ryb. Idealnie, gdy pełne ugięcie wędki uzyskuję z siłą 80% wytrzymałości przyponu a pozostałe 20% wytrzymałości (mocy) przyponu zostawiam sobie na pracę hamulca na przykład podczas gwałtownego odjazdu ryby. Łowiąc wędką w klasie 3# używam najwyższej wysokiej jakości fluorcarbonu od 0,10 do 0,14 gdzie 0,12 mm to optimum, które idealnie wykorzystuje potencjał mojej wędki i nawet podczas siłowego, pełnego ugięcia blanku jest pewny holu.
Lipienie łowimy metodą żyłkową przy użyciu długich i czułych wędek. Tylko ten sposób daje możliwość „sięgnięcia” po ryby z głębszych rynien. Z naszych obserwacji i doświadczeń wynika, że te największe kardynały rzadko podnoszą się do powierzchni i w 90% należy ich szukać w strefie przydennej. Duży lipień potrzebuje sporo wody nad głową i jest to reguła, od której oczywiście są wyjątki. W okresach intensywnych rójek owadów również łowimy na nimfę, nawet jak ryby ochoczo podnoszą się do powierzchni. Wiążemy wtedy małego skoczka dosyć wysoko, żeby płynął pod powierzchnią. Brania na tak podwiązanego skoczka są bardzo widowiskowe, często oprócz mocnego szarpnięcia widać błysk pod wodą i wir na powierzchni. Specjalistyczne wędki do „żyłki” dają możliwość, łowić cienko i finezyjnie, oczywiście wykorzystujemy tą możliwość w stu procentach. Wiążąc dobrej jakości fluorocarbon możemy zejść do średnicy przyponu 0,12 mm. Tak delikatny zestaw daje sposobność do dalszych i bardziej precyzyjnych rzutów a także do naturalnej prezentacji much pod wodą. Hol grubego lipienia na delikatnym zestawie zapewnia dużo emocji. Stąd namawiam wszystkich czytelników do łowienia wędkami w klasie 2# lub 3#. Będziecie mogli wtedy w pełni delektować się łowieniem lipieni.
Prowadzenie much największa zaleta zestawu żyłkowego
Jak już wcześniej pisałem, metoda żyłkowa jest bardzo precyzyjna i pewnie z tego powodu tak skuteczna? Muchy prowadzone z linką położoną na wodzie nie jestem w stanie tak dokładnie poprowadzić i przede wszystkim tak szybko zareagować na branie. Linka, która leży na powierzchni zawsze poddana jest naporowi nurtu, który w końcu zaczyna ciągnąć muchy a ja tracę kontrolę nad prowadzeniem. W zestawie żyłkowym najważniejsze jest, żeby prowadzić muchy świadomie, kontrolować ich dryf, utrzymywać nieustanny kontakt z nimfami.
Podczas wymachu staram się przyśpieszyć nimfy, żeby wbić je jak najgłębiej przez powierzchnię wody, następnie daję im opaść na pożądaną głębokość, naprężam żyłkę i zaczynam szczytówką prowadzić zestaw. Wymach rzutowy musi być jednostajnie przyśpieszony. Prowadzenie może być różne, należy je dostosować do siły nurtu, głębokości oraz preferencji ryb. Czasami ryby reagują na nimfy, które dryfują troszkę szybciej niż prędkość nurtu. Prowadząc nimfy w ten sposób, delikatnie wyprzedzam szczytówką zestaw, podciągając nimfy. Bywają dni, kiedy ryby preferują prowadzenie spowolnione lub przytrzymanie zestawu w ostatniej fazie prowadzenia.
W trakcie przytrzymania nimfy odrywające się od dna, imitują wychodzący z wody pokarm. Szczególnie na początku rójki ten trik bywa bardzo efektowny. Pomimo iż na pierwszy rzut oka samo łowienie wydaje się mało muchowe, jest w tej metodzie coś wyjątkowego i można ją doskonalić przez całe życie, zarówno w zakresie prowadzenia, sprzętu i much. Myślę, że udało mi się pokrótce opisać jak ważne jest prowadzenie i jaką przewagę oferuje nam delikatne i precyzyjne łowienie na żyłkę w stosunku do łowienia klasycznie na dolną nimfę ze sznurem przeciągniętym przez przelotki.
Podczas rzucania przy użyciu żyłki, rzucamy ciężarem muchy podobnie jak w spinningu, gdzie wędkę ładuje do rzutu przynęta. Z tej przyczyny, rzucanie cięższymi nimfami nie nastarcza większych trudności. Przysłowiowe schody napotkamy, gdy przyjdzie nam łowić na małe mikro nimfy, których waga jest bardzo mała. Tak jak podkreśliłem już wcześniej, bez odpowiedniego wędziska nie będziemy mieli w ogóle szans na precyzyjne rzuty mikro nimfami.
Metodą żyłkową możemy łowić praktycznie we wszystkich rzekach górskich. Wystarczy znaleźć tylko trochę szybszą wodę. Należy pamiętać o środkach ostrożności przy podchodzeniu do potencjalnego miejsca z rybami. Do rynien z wolniejszym uciągiem powinno się podchodzić powoli od dołu, obławiając już miejsca przed dołkiem, gdyż bywa, że ryby wychodzą z dołków i żerują przy powierzchni na wolniejszych płaniach. Wtedy należy dobrać muchy lekkie, które dryfują w górnych partiach wody. Nawet, jeśli ryby żerują na suchej muszce, można je skutecznie łowić metodą żyłkową, prowadząc mikro nimfy przy powierzchni. Na koniec chciałem zachęcić Was do spróbowania i przeżycia przygody z metodą żyłkową, która jest bardzo wymagająca, ale i wyjątkowo skuteczna. Nieustanne samodoskonalenie i eksperymentowanie zaprocentuje w przyszłości również stosując inne metody muchowe. Brania dają dużo radości i emocji, gdyż często łowimy ryby, które widać. Oprócz elektrycznego pstryknięcia na rękojeści zdarza się, że uświadczymy błysk pod wodą. Ryba w momencie zacięcia daje z siebie 100 procent wysiłku, który musimy opanować na cienkim i krótkim przyponie.
Jednak pisząc o pomorskich lipieniach czuję się zobowiązany podzielić się z Wami moim żelaznym arsenałem na jesienne lipienie. Oczywiście każda rzeka rządzi się swoimi prawami i wzorami much, jednak jest kilka sprawdzonych wzorów, które powinny działać wszędzie. Zaczynając łowienie nad nieznaną rzeką zawsze warto wydobyć większy kamień z dna i zbadać, jaką bazę pokarmową kryje dno rzeki. Mój pomorski tandem, od którego zawsze zaczynam łowienie to brązka i kiełżyk.
W czerwcu udało nam się złowić sporo pięknych lipieni o długości powyżej 40 cm, całe szczęście pozostało jeszcze trochę niedobitków, które nie trafiły pod nóż do filetowania. Największa ryba została złowiona w bardzo szybkim wcale nie głębokim wlewie. Zapewniła Mariuszowi ogromną dozę emocji podczas holu, wieńcząc jednocześnie poniesione trudy związane z poszukiwaniami i licznymi wyjazdami.
Na koniec ogromny apel do wszystkich wędkarzy o rozsądek i umiar i spojrzenie w przyszłość. Musimy sobie zdać sprawę, że z obecnym rozwojem i postępem gospodarczym, człowiek bardzo negatywnie wpływa na przyrodę, dlatego jest jej sporo winien. Wypuszczajmy lipienie! Pomyślmy o swoich dzieciach i wnukach. Zostawmy po sobie rzekę, lepszą i bardziej rybną niż zostawiło nam poprzednie pokolenie.
Niniejszy artykuł oraz materiał powstał dzięki wielu wyprawom TEAMU EGO. Cieszymy się, że wspólnymi siłami udało się zebrać tyle materiału i podzielić z Wami.
Mariusz Augustynowicz, Patryk Kaczor, Wojtek Włodyka, Dariusz Grygieńczo, Michał Szczuk, Michał Emiliańczyk, Maciej Gałgański
Wybrany materiał filmowy: